+2
Kamil 12 grudnia 2013 14:52
6 grudnia, w mikołajki w Warszawę miał uderzyć orkan. Według meteo.pl śnieżnie i wietrznie miało być od około 13:00. Mój lot był zaplanowany na 12:45. Czy uda mi się wylecieć, zanim wichury skomplikują pracę Okęcia? Na to liczyłem. Niestety boarding był opóźniony o około 30 minut. A prognoza meteo.pl sprawdziła się ze szwajcarską precyzją. O 13 sypnęło i zawiało.

Na pokład landrynki dostałem się sprawnie. Przez okno a320 widziałem jak paskudna pogoda jest na zewnątrz:



Mimo śnieżycy samolot ruszył na odladzanie. Kolejne kilka minut. Już z blisko godzinnym opóźnieniem dokołowaliśmy do drogi startowej. I tu dalsze oczekiwanie. Czyżby za chwilę czekał nas powrót na odladzanie?



Jednak nie, dostajemy zgodę na start. I jako pierwszy samolot po dłuższej przerwie wzbijamy się w powietrze. Turbulencje są odczuwalne, ale w zasadzie nic specjalnego. Lot do Budapesztu zwyczajowo przesypiam. Gdy budzę się widok za oknem jest cudny:



Widać słońce chylące się ku zachodowi, a jednocześnie ciemne, śniegowe chmury



Przy lądowaniu większych turbulencji nie doświadczyliśmy



Jednak już chwilę po dotarciu na płytę postojową, zimowa aura dogania nas, a słoneczna jeszcze przed chwilę pogoda w Budapeszcie zaczyna wariować. Słońce, śnieg i wichura :)

Dodaj Komentarz